Mówiąc o żeglarstwie, nie sposób zapomnieć o szantach i szantymenach. Bez nich praca na pokładzie dawnych żaglowców byłaby dużo trudniejsza, a jej przebieg chaotyczny. Wspólne śpiewanie nadające rytm czynnościom załogi, wpisało się na stałe w tradycję żeglarstwa.
Obecnie mało kto jest w stanie rozróżnić rodzaje szant. Dla współczesnych – są to po prostu piosenki o tematyce żeglarskiej. Nucąc radośnie pod nosem, nie zastanawiamy się, czy dana pieśń była niegdyś fałową, kabestanową, kotwiczną czy może pompową. Dzisiaj szanty są po prostu śpiewane. Oczywiście pod rejami wielkich żaglowców zobaczymy jeszcze wciągającą żagle – w rytm śpiewu – załogę, ale to coraz rzadszy widok. Wdzierająca się wszędzie automatyka sprawiła, że szanty stały się raczej pieśniami towarzyszącymi pracom bosmańskim, lub sygnalizującymi czas odpoczynku. Częściej zdarzy nam się ujrzeć śpiewającego żeglarza, mocującego liny stalowe want, czy sztagu, lub sternika przybijającego do kei. Szanty usłyszymy też w letnie wieczory lub noce, kiedy to przy brzegach jezior zabłysną ogniska i poszybują w niebo dźwięki gitar i piosenek żeglarskich.
Szant i piosenek około żeglarskich jest mnóstwo, a ich wybór znajdziesz na niejednej składance CD.
Towarzyszyć Ci mogą w trakcie wędkowania: https://www.szopeneria.pl/pl/c/Pontony-wedkarskie/430 lub długiego rejsu. Są wśród nich te, które wydają się być nam zupełnie obce, są też i takie, których nie sposób nie znać, choćby z refrenu. Bezsprzecznie do hymnów każdego żeglarza zaliczane są dwie pieśni: „Gdzie ta keja” i „Morskie opowieści”. Biją one rekordy popularności wśród żeglujących, a także tych, którzy na jacht nigdy dotąd nie weszli. Nieważne, czy młody, czy stary – każdy ochoczo śpiewa „Hej, ho! Kolejkę nalej! Hej, ho! Kielichy wznieśmy!”.
Kolejnymi, jakie wypada znać i które często pojawiają się w środowiskach żeglarskich są niewątpliwie „Hiszpańskie dziewczyny”, „John Kanaka”, czy „Pieśń wielorybników”. Ich wesołe rytmy rozbujają każdego i na długo pozostaną w pamięci. Kiedy jednak nie będziemy mieć nastroju i będzie nam bliżej do melancholii, aniżeli szaleństwa – wtedy dobrze jest zanucić sobie – rzewną „Pieśń powrotów”, lub „Płyńmy w dół do starej Maui”. Obie te szanty przywołają nam obraz dawnych żeglarzy, ich tęsknotę za domem i trud wykonywanej pracy.
Gdy już przyswoimy sobie najpopularniejsze pieśni, warto iść dalej – poszperać w żeglarskich śpiewnikach i poczytać o szantowej tradycji . Wówczas z pewnością zachwycą nas mniej znane szanty fałowe i kotwiczne, dynamiczne tempo i humor „Pociągnij ją”, czy „Ciągnij go, Joe”. Te zagwarantują nam dobry nastrój i uśmiech współtowarzyszy.
Szanty znać warto. Są one nie tylko lekarstwem na samotność i długie godziny rejsu, ale również niezawodną metodą na rozbawienie towarzystwa, czy zaproszenie do wspólnego szantowania innych żeglarzy z okolicy. Śpiewajmy – a Neptun będzie zawsze po naszej stronie!